Z wielkim hukiem, z konferencją prasową i bogatym programem startuje nowa wersja festiwalu Opera Rara. Po erze Filipa Berkowicza Krakowskie Biuro Festiwalowe postanowiło się otrząsnąć i zaproponować formułę całkiem inną, choć - na szczęście - nie zabraknie w niej baroku!
Dyrektorem artystycznym został Jan Tomasz Adamus i w jego energii i kreatywności pokładamy duże nadzieje!
Festiwal będzie miał postać bardziej "zwartą", potrwa od 18 stycznia do 10 lutego. W tym czasie obejrzymy trzy opery barokowe (Porpora, Haendel i Purcell), jedną serenatę (Hassego), autorską składankę Vincenta Dumestra, współczesną operę Glassa i ... "Halkę" Moniuszki, co wydaje mi się kompletną pomyłką, ale może teraz nawet Opera Rara musi być "narodowa" (?). Do tego dwa recitale mistrzowskie (całkiem nie-barokowe).
Program już w naszym kalendarium, a dla niecierpliwych - link na stronę Opera Rara.
sobota, 26 listopada 2016
wtorek, 15 listopada 2016
L'Arpeggiata w Łodzi
Koncert l'Arpeggiaty w Łodzi 12.11.2016; fot. IR |
Otrzymaliśmy - jak inżynier Mamoń - wszystkie kawałki, które lubimy najbardziej: Ninna nanna all Romanesca - śpiewana w duecie przez Vincenza i Celine, Hor de tempo di dormire - przejmującą kołysankę Tarquinia Meruli, wykonaną przez Celine z nadzwyczaj mocną i trafną ekspresją (prawdziwe ciary!), Laudate Dominum Monteverdiego, Ciacconę Cazzatiego (chyba ich znak firmowy) i Marię, Suda sangue, Lamentu di Ghjesu - świetnych jak zwykle Korsykan. A na bis Ciaccona del Paradiso e del Inferno! Publiczność - siedząca grzecznie i w skupieniu słuchająca bez braw (jak ksiądz na wstępie przykazał) - wreszcie mogła poszaleć, pokrzyczeć i wyrazić swój żywiołowy entuzjazm.
Było świetnie jak zwykle, z pewnością warto było przyjechać. Mnie urzekło świetne solo kontrabasu (Boris Schmidt) - fantastyczna improwizacja - na wpół XVII-wieczna, na wpół jazzowa, czyli modelowo crossoverowa.
A na dokładkę wejściówki były rozdawane za darmo, co dla fana przyzwyczajonego do niebotycznych cen biletów w Filharmonii Narodowej albo na krakowskich festiwalach było naprawdę niezwykłe!
środa, 9 listopada 2016
Pożegnanie, czyli autorska wizja źródeł opery
VivabiancaLuna Biffi; mat.prom. FN |
Wiolinistka i śpiewaczka przygotowała autorski program, w którym arie z wczesnych XVII-wiecznych oper włoskich przeplatała ekspresyjnymi pieśniami dawnej Korsyki. To połączenie już znane i eksploatowane – chociażby przez l’Arpeggiatę współpracującą z korsykańskim kwartetem Barbara Fortuna. Usłyszeliśmy – jak w "Rejsie" – ulubione kawałki, które dobrze znamy. Si dolce e tormento i Lamento d'Arianna Monteverdiego, liryczne arie Caccinich - ojca i córki, dwie pieśni Kapsbergera i jedną Barbary Strozzi, a na finał - przejmującą kołysankę Meruli Hor che tempo di dormire. Włoskiej artystce – śpiewającej w specyficzny, zupełnie „nieoperowy” – sposób udało się ten repertuar połączyć z pieśniami korsykańskimi całkiem płynnie. Akompaniując sobie na violi tenorowej i opowiadając publiczności o tym, o czym śpiewa, „kupiła” młoda widownię swoją naturalnością i bezpretensjonalnym zapałem. W sumie – bez szału, ale wieczór dość miły. Zresztą, czy wieczór z boskim Claudiem i Tarquinio Merulą (nie mogę się powstrzymać – uwielbiam to nazwisko!) może był nieudany?
poniedziałek, 7 listopada 2016
Niccola Matteis - kto o nim słyszał?
Portret Niccola Matteisa pędzla Godfreya Knellera, 1682 |
Alice Julien-Laferriere; mat.prom.FN |
Bohaterką koncertu była bez wątpienia skrzypaczka Alice Julien-Laferriere. Grała pięknym, miękkim dźwiękiem, z odpowiednią brawurą i swobodą improwizując w prawdziwie włoskim stylu. Publiczność w Sali Kameralnej FN słuchała jak urzeczona preludiów, saraband - a zwłaszcza finałowej ciaccony.
Zaiste - gusto italiano uwodzi nawet dziś!
środa, 2 listopada 2016
Bachowskiej jesieni ciąg dalszy
Reinoud van Mechelen; mat.prom.FN |
Pierwsza w tym roku odsłona cyklu Po prostu... Filharmonia! zaczęła się od koncertu Erbarme dich... w poszukiwaniu Bachowskich tajemnic, Kameralny skład A Nocte Temporis (klawesyn, wiolonczela i flet traverso) oraz tenor Reinoud van Mechelen zaprezentowali wybrane arie z Bachowskich kantat z kilkoma przerywnikami suitowymi (m.in. na flet solo i wiolonczelę). Wieczór uroczy, wykonanie przyzwoite, choć zaprzyjaźniona melomanka zwróciła mi uwagę, że mimo całkiem dobrego głosu i niewątpliwych starań van Mechelenowi nie udało się nadać swojemu wykonaniu prawdziwej dramaturgii. Może to po prostu cecha składanek? W końcu każda kantata (nie wspominając o większych formach, pasjach czy mszach) ma swoją dramaturgię. a nawet piękne arie, wyjęte z kontekstu, w którym Bach umieścił je zapewne w sposób doskonale przemyślany, tracą część przypisanej sobie ekspresji?
Tak czy owak - jak sama niedawno pisałam - Bachowski wieczór jest zawsze udany!
Subskrybuj:
Posty (Atom)