poniedziałek, 19 września 2016

Monteverdi i Biber na Wratislavia Cantans

Przedostatni z wieczornych koncertów tegorocznej Wratislavii Cantans – w sobotę 17 września - to
była podróż do XVII wieku i spotkanie z twórczością dwóch kompletnie różnych kompozytorów tego stulecia – Claudia Monteverdiego i Heinricha Ignaza Franza von Bibera. W tę podróż muzyczną zabrał nas Vaclav Fuks i jego zespoły Collegium 1704 i Collegium Vocale 1704.
Wiek XVII miał na tegorocznej Wratislavii urok szczególny. Jeden z pierwszych koncertów – recital Philippe’a Jaroussky’ego – był w całości poświęcony muzyce tego właśnie stulecia, m.in. kompozycjom Cludia Monteverdiego (relacja tutaj).
Vaclav Fuks i Collegium 1704 sięgnęło po Selva morale et spirituale - zbiór kompozycji Monteverdiego z okresu jego dojrzałej twórczości, już po opuszczeniu dworu w Mantui i objęciu posady maestro di capella w bazylice San Marco w Wenecji.
Jedną z cech najbardziej znaczących w twórczości Monteverdiego było przeniesienie charakterystycznych elementów muzyki świeckiej do utworów religijnych. I tę jego cechę podkreślono dobitnie podczas koncertu. Melodyjne frazy i śpiewne melizmaty przebiegały niejednokrotnie w rytmie niemal tanecznym, pełnym energii i wdzięku. Gdybyśmy nie słyszeli słów psalmu Beatus vir czy Laudate pueri, moglibyśmy odnieść wrażenie, że mowa jest o miłości i dworskich rozrywkach, a nie rzeczach ostatecznych…
Collegium 1704 i Collegium Vocale 1704, na balkonie jedna z fanfar; fot. IR 
Utwór z drugiej części koncertu, Missa Salisburgensis Bibera, ma historię niezwykłą. Otóż została odnaleziona w II połowie XIX wieku z Salzburgu (stąd jej nazwa) na… straganie, na którym jej kartki służyły do pakowania warzyw! Jak mawiają Włosi – Se non e vero, e ben trovato. Dzieło okazało się niezwykłe: ogromne, przewidziane na ciekawy skład instrumentalny i wokalny (53 głosy!) i bardzo efektowne. Na dokładkę anonimowe! Początkowo przypisano je włoskiemu kompozytorowi Orazio Benevoli, reprezentantowi stylu „rzymskiego baroku”. Jednak wnikliwe studia muzykologiczne, przede wszystkim Ernsta Hintermaiera, doprowadziły do rewizji tej atrybucji. Dziś już nikt nie ma wątpliwości – msza jest dziełem wybitnego austriackiego skrzypka i kompozytora, pochodzącego z Czech, a działającego w Salzburgu – Heinricha Ignaza Franza von Bibera. Jego twórczość skrzypcowa jest dziś dobrze zanan i często grywana. Tu jednak okazał się Biber twórcą dzieła zupełnie innego kalibru, a przewidziana przez kompozytora obsada jest niespotykana – obok wzmiankowanych wyżej głosów także dwa chóry instrumentów smyczkowych, dwa – instrumentów dętych i dwie „fanfary”, czyli trombettae z kotłami.
Fuks rozmieścił muzyków sposób potęgujący przestrzenne działanie dźwięku – formacje smyczkowe na dole, dęte na balkonie powyżej smyków i chóru, fanfary zaś na wyższych balkonach po bokach sceny. Dało to efekt niezwykły, bardzo uroczysty, momentami patetyczny. Msza – choć nie tak wielka rozmiarem (niecała godzina) – sprawiała wrażenie monumentalne. Choć i w niej momenty szczególnie doniosłe były przeplatane fragmentami subtelnej, czystej liryki. Panowanie dyrygenta nad tak specyficznie rozmieszczonym, bogatym instrumentarium i wieloosobowym chórem było imponujące. Zwłaszcza że robił to z prawdziwym wdziękiem, kreśląc dłońmi w powietrzu najbardziej zawiłe i ozdobne ornamenty, bardzo w duchu wykonywanej właśnie barokowej muzyki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz