wtorek, 15 marca 2016

"Ariodante" w Warszawskiej Operze Kameralnej

Kacper Szelążek podczas próby generalnej; materiały promocyjne WOK
To premiera długo oczekiwana. Jedna z najpiekniejszych oper Georga Friedricha Haendla po raz pierwszy w Polsce i to w wersji scenicznej! 13 marca w Warszawskiej Operze Kameralnej mogliśmy usłyszeć i zobaczyć Ariodantego.
Ta przepiękna i chwytająca za serce historia - miłości osaczonej i podlegające trudnej próbie - nie była dotąd wystawiana. Co zresztą nie dziwi.
Po pierwsze, wymaga znakomitych głosów i niejakiej brawury. Nie zapomnę wypowiedzi Philippe'a Jarousky'ego sprzed kilku lat, że Ariodante to jego wymarzona rola, ale nie jest pewien, czy zdołałby się z nią zmierzyć...
Po drugie - niewielu jest inscenizatorów, którzy chcą i potrafią przełożyć zawiłą i baśniową intrygę z barokowego teatru na język strawny dla współczesnego widza. Z taką materią radzą sobie nieliczni (np. Natalia Kozłowska, reżyserka obu Heandlowskich premier - Agryppiny i Orlanda - w wsarszawskich Łazienkach). Ten spektakl wyreżyserował Krzysztof Cichński i jak widać na zdjęciach z próby generalnej, nie postawił na szczęście na rycerskie zbroje i powłóczyste szaty.
Muzyka broni się sama - stąd popularność wersji koncertowych. Ale widzowie spragnieni są teatru. Dlatego przyjęłam zapowiedź tej premiery z lekkim niedowierzaniem. Ale wreszcie, dokonało się!
Z rolą Ariodantego zmierzył się młody kontratenor Kacper Szelążek. Partneruje mu pierwszy głos baroku w Polsce, czyli Olga Pasiecznik. Tylko trzy przedstawienia i jeden spektakl w wersji koncertowej. Słyszałam różne opinie, ale zdanie wyrobię sobie dopiero w czwartek - i nie omieszkam o nim opowiedzieć...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz